poniedziałek, 18 stycznia 2010

Żenezisowy Train Day i inne przygody...

Dziś wstałam w Poznaniu o godzinie 3:30, aby udać się pociągiem relacji Poznań-> Katowice o 5:35  na Dworzec Główny w Katowicach . Spotkać się z mężem na śniadanie o 11:25, zabrać laptopa i kilka rzeczy...żeby wrócić pociągiem o 13:30 do Poznania. W Poznaniu zagościłam o 19:10.

Dzień zaczął się wręcz nieprzewidywalnie...niesamowicie. Dochodząc do przystanku tramwajowego o godzinie 4:25 na parking podjechały dwa samochody. Nie przypatrywałam się, ponieważ nie weszliśmy sobie w drogę...Jakże się myliłam moi Państwo! Otóż...samochodami przyjechali Szanowni Panowie - kierowcy autobusów. Skąd to wiem? Ponieważ jeden zaczął na mnie wrzeszczeć i musiałam się odwrócić. Ruszył na mnie z wyzwiskami od "gówniary", że mam uważać jak chodzę...że ON jechał!
Niesamowite...z tego, co mi wiadomo, to po pierwsze był na wcześniejszym zakręcie, z którego można się udać w dwa kierunki- ale ja powinnam oczywiście wiedzieć, że Jaśnie Pan kierowca chce wjechać na parking, a nie w środek osiedla- przecież miał neon na masce samochodu! Jak mogłam nie zauważyć! Ponad to jest to droga osiedlowa, więc każdy z nas wie, jakie relacje pieszy-kierowca na nich obowiązują. Okazało się, że On spieszy się do pracy, że jest spóźniony... . Po nawrzeszczeniu na mnie i obrażeniu...nie wytrzymałam i owszem, przyznaję się bez bicia.. pokazałam mu wszystkim znany, wymowy gest... Ruszył w moją stronę z pięknymi słowami na ustach "wpierd**ę Ci". Oczy otworzyły mi się na szerokość 5zł... Jak można grozić kobiecie pobiciem? Czy to moja wina, że zaspał do pracy?

Nigdy nie zrozumiem tego typu mężczyzn...A poznańskie MPK błagam o testy psychologiczne dla kierowców! Jak można dopuścić do pracy z ludźmi tak agresywnego człowieka, który grozi kobiecie pobiciem?..Niesamowite....
Droga Polskimi Kolejami Państwowymi , mimo 12h w pociągach minęła nawet nieźle. Oprócz zimna w przedziale, gdy jechałam w kierunku Katowic (musiałam okryć się kocem mając już na sobie dość sporą, ponieważ 3 warstwową „cebulkę”) i braku możliwości komunikowania się ze współpasażerami w relacji powrotnej, ze względu na wagon rodem zza granicy- jeden za drugim. Nie lubię takich wagonów. Jakby przewoźnicy chcieli pogłębić „przepaści” pomiędzy jednostkami w życiu społecznym. Nie komunikujmy się, zamykając się we własnej intymności patrząc sobie w plecy… .
Widziałam za to stada sarenek, było ich dziś bardzo wiele...i 3 orły naliczyłam...oraz 70 stron wycieczki po książce uczyniłam...

Jestem znów w Poznaniu… ludzie…przebudźcie się.. zacznijcie ze sobą rozmawiać- na przekór państwu! Ja przywdziewam suknię balową i udaję się do Morfeusza…na bal…

2 komentarze:

  1. a ja lubię "bydlęce" wagony przy założeniu, że nie trafi się jakiś pajac - biznesmen, który kilka godzin nie robi nic innego od rozmawiania przez swój wypasiony telefon komórkowy :)
    ale 70 stron książki tylko? ŁE, SŁABO! :)
    zachowania kierowcy MPK (ZTM? - gubię się) nie skomentuję, nie znam takich słów :)

    OdpowiedzUsuń
  2. MPK :D
    mało,bo jak człowiek zmęczony to mało, a poza tym jedną stronę dyskutowałam z pewną Panią i zakonnicą;P

    OdpowiedzUsuń